Ci, którzy powątpiewali w możliwość, że jednak Trump nie zostanie 45-tym Prezydentem USA, musiała zaszokować informacja o podejrzeniach ataków hakerskich wiadomej proweniencji w czasie wyborów 8 listopada, które mogły zmienić elektroniczne podsumowanie ich wyników.
Pierwsze ręczne liczenia tych głosów, wskazują na wyraźne fałszerstwa korzystne dla Trumpa.
Pojawiły się więc już żądania by przeliczyć na nowo i to ręcznie wszystkie głosy w trzech "wahających się" stanach, czyli w Pennsylwanii, Michigan i Wisconsin. Gdyby okazało się, że wygrała w nich Hillary, wówczas ona zdobywa 278 głosów elektorskich.
Nawet gdyby nie zdążono z tymi ponownymi przeliczeniami do 19-tego grudnia, czyli do dnia podsumowania głosów na Kolegium Elektorskim, to poważne wątpliwości co do możliwości decydującego wpływu obcego mocarstwa ( i to jakiego!?) na wyniki wyborów w USA, mogą skłonić wielu elektorów do odmówienia swojego głosu Trumpowi, szczególnie że wielu Republikanów ma już teraz na to wielką ochotę.
Wybór Prezydenta przejdzie wtedy do Izby Reprezantantów Kongresu USA, a w przypadku braku tej decyzji ( bardzo możliwego ), do Senatu USA, który na wiceprezydenta wybierze z pewnościa Pence'a, który w takim przypadku zostanie następcą Baracka Obamy w Białym Domu!
Z pola walki wolnościowców ze skrytymi i jawnymi wielbicielami totalitaryzmów warto jeszcze wspomnieć o decyzji Martina Schultza, który rezygnuje ze stanowisk unijnych i wchodzi ostro do walki o Bundestag w 2017.
Ten ruch oznacza dwie konsekwencje, które wyraźnie plusują dla zwolenników demokracji liberalnej w Europie. Wzmocnienie socjaldemokratów w Niemczech i otwarta droga dla Prezydenta Unii Europejskiej Pana Donalda Tuska do reelekcji.
Grudzień zaczyna nam się już gotować!
